Byłem bardzo ruchliwym i kreatywnym dzieckiem. Można powiedzieć, że gardziłem normalnymi zabawkami – zawsze tworzyłem coś swojego. Tak na przykład powstała moja pierwsza perkusja – z kompletu garnków mojej mamy o różnej wielkości oraz z dwóch łyżek. Mało kto był w stanie wytrzymać taką twórczość, dlatego też zachęcano mnie bardzo często do tańca. A tańczyć lubiłem i to bardzo. Wystarczyła byle jaka piosenka, abym zaczął ruszać się w jej rytm. Oczywiście ciężko o idealne w rytm ruchy u dwulatka, ale wiecie o co mi chodzi. I tak od tamtej pory muzyka towarzyszyła mi praktycznie wszędzie – w domu, w samochodzie, nawet u babci na obiedzie (podobno ładniej jadłem przy muzyce). W kolejnych latach mego życia zacząłem z muzyką działać na poważnie, na przykład organizowałem dyskoteki w domu już jako dziesięciolatek. Byłem oczywiście głównym prowadzącym i miałem swoją konsolę (choć tak naprawdę muzyka leciała wtedy z kaset i za tym stała mama). Śmiechu było przy tym dużo, ale jedno wiedziałem na pewno – z muzyką chcę wiązać swoje życie. I tak, jako już nastolatek, postanowiłem coś z tym fantem zrobić.